16:21
To psychologia rządzi ekonomią (2/2)
Według powszechnych przekonań – mogłoby się wydawać, iż człowiek, jako wysoce rozwinięta istota rozumna, potrafi wykorzystać swój mózg do podejmowania racjonalnych decyzji. Ludzka wiara we własny rozum jest niestety dosyć naiwna, gdyż nasze umysły potrafią nas (1) zaskakiwać, a w konsekwencji tego (2) potrafią nas oszukiwać.Pewne mechanizmy psychologiczne, które mogą być porównane do algorytmu działania programu komputerowego, powodują, iż myślimy i postępujemy w określony sposób. Dzieje się tak poza udziałem naszej świadomości. Co gorsza, mimo posiadania wiedzy o występowaniu danej prawidłowości, nadal niezmiernie trudno jest ją przezwyciężyć. Doskonałym przykładem są złudzenia optyczne – nawet jeśli je znamy, nasze mózgi wciąż będą im ulegać. Takich pułapek i iluzji czyha na człowieka znacznie, znacznie więcej.
W pierwszej części (znajdziesz ją TUTAJ) opisałem kilka takich przykładów. Warto wiedzieć, że jednym z najbardziej zdumiewających odkryć współczesnej psychologii ekonomicznej jest stwierdzenie, że decyzje ekonomiczne są w istocie takimi decyzjami, jakie podejmujemy w wielu prozaicznych i codziennych sprawach – pozostają pod wpływem emocji.
Proces podejmowania decyzji ekonomicznych bardziej podobny jest do procesu podejmowania decyzji o wizycie u cioci Krysi lub wyjeździe do Kołobrzegu na wakacje, niż do rozwiązywania równania matematycznego. Do cioci można nie pojechać po prostu dlatego, że się jej nie lubi. Podobnie można nie kupić akcji konkretnej spółki albo nie skorzystać z interesującej promocji w banku, bo do danego banku czy spółki kiedyś się zraziliśmy. Nawet jeśli dzieje się to na poziomie nieświadomym, naszymi decyzjami ekonomicznymi zawsze rządzą w dużym stopniu emocje – euforia lub strach, niechęć lub uwielbienie.
Przez dziesiątki tysięcy lat ewolucji natura nie sposobiła naszych mózgów do beznamiętnego rozwiązywania problemów ekonomicznych, lecz do przetrwania w niesprzyjających warunkach.
Nasze przetrwanie zależało przy tym w większym stopniu od zdolności społecznych, ponieważ nasz gatunek rozwijał się głównie dzięki rosnącej i coraz bardziej wyrafinowanej kooperacji, niż od rozwoju indywidualnych, fizycznych cech poszczególnych osobników, takich jak szybkość czy siła. Inaczej mówiąc, sukces na polowaniu w większym stopniu zależał od relacji z innymi myśliwymi niż od własnej siły czy siły zwierzyny, na którą polowano.
W ten sposób nieduże drapieżniki były w stanie w grupie powalać całe stada wielkich mamutów. Od tysięcy lat w tej sferze niewiele się zmieniło. Nasz los w coraz większym stopniu zależy od innych. Zależy od skutecznej kooperacji lub konkurencji z innymi.
Dlatego ludzie są szalenie wrażliwi na zachowania swojego otoczenia, na opinie i emocje, natomiast wydają się często ślepi na realne, obiektywne uwarunkowania. I bardzo, bardzo trudno im podejmować decyzje, które są sprzeczne z postawami i postępowaniem ich otoczenia.
Niestety, tego typu zależność często prowadzi do nadmiernego konformizmu lub wręcz skłonności do owczego pędu. Kiedy trend jest silny, opinie ekspertów, analityków i inwestorów są zaskakująco zgodne (choć niekoniecznie słuszne).
Jednak kiedy zachodzą niespodziewane wydarzenia, kiedy pojawiają się trudności w interpretacji zmian, opinie ekspertów zaczynają się coraz bardziej rozchodzić, panuje coraz większa niepewność, inwestorzy zaczynają panikować i dochodzi do ogromnego rozchwiania ich działań. Nagle rozpędzają się i hamują coraz to nowe segmenty rynku: surowce, złoto, waluty, artykuły rolne. Obserwacja rynku, czyli zachowań innych, nie dostarcza inwestorom jasnej wskazówki dotyczącej możliwych dróg postępowania. W końcu emocje zaczynają opadać, pojawia się kolejna hipoteza dotycząca rozwoju sytuacji i zaczyna się zarysowywać kolejny trend. Opinie zaczynają się ponownie zbiegać i dochodzi do normalizacji.
A więc obiektywna analiza danych nie jest podstawą podejmowania decyzji ani w okresie koniunktury, ani dekoniunktury. W obu przypadkach pierwszoplanową rolę odgrywają zarówno emocje, jak i obserwacja zachowań innych. Mechanizm ewolucyjny, polegający na naśladowaniu innych, okazuje się w tym przypadku szczególnie zwodniczy. O ile w przypadku konkretnych wydarzeń możemy odnieść pewne korzyści z uczenia się poprzez doświadczenia innych osób, czyli naśladowanie ich zachowania, o tyle w przypadku decyzji ekonomicznych mechanizm ten prowadzi nas na manowce.
Kupujemy akcje, bo drożeją, a akcje drożeją, bo je kupujemy. W ten sposób tworzy się cykliczny charakter zachowań w niektórych obszarach naszych decyzji. Znów mamy tu konsekwencję niedopasowania naszego sposobu myślenia do nowej kategorii zjawisk. W przypadku pożaru na sawannie naśladowanie współplemieńców mogło ocalić życie, jeśli dany osobnik uciekał nawet nie widząc płomieni. Jednak ucieczka przed pożarem lasu nie sprawia, że ogień gaśnie, a tak się dzieje w przypadku zjawisk ekonomicznych, które w ten sposób zyskują cykliczny i nieintuicyjny dla nas charakter.
Kiedy na przykład nieruchomości tanieją, paradoksalnie trzeba wchodzić w ten pożar, czyli zacząć kupować.
Warto w tym miejscu zadać pytanie: Co właściwie napędza ludzką aktywność w sferze ekonomii? Można by odpowiedzieć, że jest to poszukiwanie różnego rodzaju wartości. Tu pojawia się kolejny problem: i one są pewnego rodzaju konstruktem społecznym. Nie ma wątpliwości, że np. wartość dzieł sztuki zależy nie tyle od odczuć estetycznych, lecz od tego, czy znajdą się osoby gotowe za nie zapłacić.
Wielu impresjonistów zmarło w biedzie, mimo że ich dzieła są dziś ozdobą kolekcji i osiągają gigantyczne ceny na aukcjach. Nawet tak – zdawałoby się – obiektywne walory jak złoto, surowce lub produkty rolne zmieniają swoją wartość w ocenie uczestników rynku w zależności od oceny popytu na nie lub oceny roli, jaką mogą one odegrać w przyszłych działaniach ekonomicznych społeczeństw.
Dobrym przykładem tego zjawiska mogą być kontrowersje wokół przyszłości dolara jako waluty wymiany międzynarodowej. Pozycja dolara w świecie jest związana z oceną pozycji USA jako globalnej potęgi ekonomicznej i technologicznej, a do pewnego stopnia również kulturowej i politycznej. Im bardziej kwestionowana jest ta pozycja, im częściej pojawiają się głosy o utracie przez USA pozycji lidera w globalnej gospodarce, im liczniejsze są potknięcia i niepowodzenia na arenie politycznej i militarnej, tym większy niepokój dotyczący waluty amerykańskiej.
Konsekwencje tej utraty wiary, zarówno w globalny prymat USA jak i w dolara jako walutę światową, są trudne do ocenienia. W gruncie rzeczy trudno sobie nawet wyobrazić, jak będzie wyglądał „świat po dolarze”.
Dodatkowym problemem jest zalew informacji, z którym kłopot mają nawet profesjonaliści, a co dopiero zwykli obserwatorzy rynku. Wbrew popularnej opinii, powiększanie puli dostępnych informacji nie musi automatycznie poprawiać naszych umiejętności podejmowania decyzji lub prognozowania przyszłości.
Ważniejszym czynnikiem wydaje się rozumienie dynamiki zmian, tworzenie modelu nadchodzących zjawisk, niż gromadzenie powtarzających się lub drugorzędnych informacji. Same informacje mają również różną wiarygodność. Wiele z nich wytworzonych zostało bowiem przez innych uczestników tej samej gry i opisuje nie tylko faktyczne zachowania uczestników rynku, ale również często ma na celu wpłynięcie na ich zachowania. Weźmy znaczenie plotki; wielokrotnie to plotki wpływały w większym stopniu na zachowania rynku niż publikowane i często dobrze udokumentowane informacje.
Ludzkiej pasji przewidywania przyszłości nie towarzyszy wielka umiejętność w tym zakresie. Zawodowi futurolodzy też częściej się mylą, niż coś trafnie prorokują. Wzruszającym przykładem mogą być wizje teraźniejszości formułowane przez naszych przodków. Rysunki z końca XIX w. przedstawiają śmiałe wizje maszyn i wynalazków. Ale zabrakło wyobraźni do przewidzenia, że kobiety przestaną nosić gorsety i tiurniury, a z męskiej mody wyjdą fraki i meloniki. Wizja przyszłości jest więc projekcją tego, co tu i teraz. A przyszłość – zawsze zagadką, tyle że czasem to sobie bardziej boleśnie uświadamiamy.
Warto, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, pełnych stresujących, emocjonalnych wyzwań wymagających nieszablonowych, skutecznych rozwiązań – wyposażyć siebie oraz swój zespół, swoich współpracowników w praktyczną wiedzę z zakresu psychologii finansów, ekonomii oraz zarządzania projektami inwestycyjnymi. Co do tego wszyscy jesteśmy zgodni. Dlatego właśnie zapraszam do współpracy
Dla firm i organizacji realizuję dwudniowy warsztat kompetencyjny, w efekcie którego poznasz reguły psychologiczne oraz socjologiczne, które zdecydowanie pomagają w inwestowaniu, w działaniach ekonomicznych oraz przy podejmowaniu decyzji biznesowych i zawodowych. To wszystko, pozwoli rozwijać kompetencje potrzebne i przydatne w perswazji, argumentowaniu, prezentowaniu i przedstawianiu ofert, w sprzedaży, obsłudze klienta, negocjacjach, zarządzaniu zespołem czy budowaniu trwałych i efektywnych relacji handlowych.
Co ważne, szkolenie jest dofinansowywane 40% grantem #OECD pozwalającym zrealizować je taniej. Napisz zatem do mnie, zwrotnie odezwę się do Ciebie, porozmawiamy o szczegółach współpracy. Pozdrawiam, dobrego dnia
W pierwszej części (znajdziesz ją TUTAJ) opisałem kilka takich przykładów. Warto wiedzieć, że jednym z najbardziej zdumiewających odkryć współczesnej psychologii ekonomicznej jest stwierdzenie, że decyzje ekonomiczne są w istocie takimi decyzjami, jakie podejmujemy w wielu prozaicznych i codziennych sprawach – pozostają pod wpływem emocji.
Proces podejmowania decyzji ekonomicznych bardziej podobny jest do procesu podejmowania decyzji o wizycie u cioci Krysi lub wyjeździe do Kołobrzegu na wakacje, niż do rozwiązywania równania matematycznego. Do cioci można nie pojechać po prostu dlatego, że się jej nie lubi. Podobnie można nie kupić akcji konkretnej spółki albo nie skorzystać z interesującej promocji w banku, bo do danego banku czy spółki kiedyś się zraziliśmy. Nawet jeśli dzieje się to na poziomie nieświadomym, naszymi decyzjami ekonomicznymi zawsze rządzą w dużym stopniu emocje – euforia lub strach, niechęć lub uwielbienie.
Przez dziesiątki tysięcy lat ewolucji natura nie sposobiła naszych mózgów do beznamiętnego rozwiązywania problemów ekonomicznych, lecz do przetrwania w niesprzyjających warunkach.
Nasze przetrwanie zależało przy tym w większym stopniu od zdolności społecznych, ponieważ nasz gatunek rozwijał się głównie dzięki rosnącej i coraz bardziej wyrafinowanej kooperacji, niż od rozwoju indywidualnych, fizycznych cech poszczególnych osobników, takich jak szybkość czy siła. Inaczej mówiąc, sukces na polowaniu w większym stopniu zależał od relacji z innymi myśliwymi niż od własnej siły czy siły zwierzyny, na którą polowano.
W ten sposób nieduże drapieżniki były w stanie w grupie powalać całe stada wielkich mamutów. Od tysięcy lat w tej sferze niewiele się zmieniło. Nasz los w coraz większym stopniu zależy od innych. Zależy od skutecznej kooperacji lub konkurencji z innymi.
Dlatego ludzie są szalenie wrażliwi na zachowania swojego otoczenia, na opinie i emocje, natomiast wydają się często ślepi na realne, obiektywne uwarunkowania. I bardzo, bardzo trudno im podejmować decyzje, które są sprzeczne z postawami i postępowaniem ich otoczenia.
Niestety, tego typu zależność często prowadzi do nadmiernego konformizmu lub wręcz skłonności do owczego pędu. Kiedy trend jest silny, opinie ekspertów, analityków i inwestorów są zaskakująco zgodne (choć niekoniecznie słuszne).
Jednak kiedy zachodzą niespodziewane wydarzenia, kiedy pojawiają się trudności w interpretacji zmian, opinie ekspertów zaczynają się coraz bardziej rozchodzić, panuje coraz większa niepewność, inwestorzy zaczynają panikować i dochodzi do ogromnego rozchwiania ich działań. Nagle rozpędzają się i hamują coraz to nowe segmenty rynku: surowce, złoto, waluty, artykuły rolne. Obserwacja rynku, czyli zachowań innych, nie dostarcza inwestorom jasnej wskazówki dotyczącej możliwych dróg postępowania. W końcu emocje zaczynają opadać, pojawia się kolejna hipoteza dotycząca rozwoju sytuacji i zaczyna się zarysowywać kolejny trend. Opinie zaczynają się ponownie zbiegać i dochodzi do normalizacji.
A więc obiektywna analiza danych nie jest podstawą podejmowania decyzji ani w okresie koniunktury, ani dekoniunktury. W obu przypadkach pierwszoplanową rolę odgrywają zarówno emocje, jak i obserwacja zachowań innych. Mechanizm ewolucyjny, polegający na naśladowaniu innych, okazuje się w tym przypadku szczególnie zwodniczy. O ile w przypadku konkretnych wydarzeń możemy odnieść pewne korzyści z uczenia się poprzez doświadczenia innych osób, czyli naśladowanie ich zachowania, o tyle w przypadku decyzji ekonomicznych mechanizm ten prowadzi nas na manowce.
Kupujemy akcje, bo drożeją, a akcje drożeją, bo je kupujemy. W ten sposób tworzy się cykliczny charakter zachowań w niektórych obszarach naszych decyzji. Znów mamy tu konsekwencję niedopasowania naszego sposobu myślenia do nowej kategorii zjawisk. W przypadku pożaru na sawannie naśladowanie współplemieńców mogło ocalić życie, jeśli dany osobnik uciekał nawet nie widząc płomieni. Jednak ucieczka przed pożarem lasu nie sprawia, że ogień gaśnie, a tak się dzieje w przypadku zjawisk ekonomicznych, które w ten sposób zyskują cykliczny i nieintuicyjny dla nas charakter.
Kiedy na przykład nieruchomości tanieją, paradoksalnie trzeba wchodzić w ten pożar, czyli zacząć kupować.
Warto w tym miejscu zadać pytanie: Co właściwie napędza ludzką aktywność w sferze ekonomii? Można by odpowiedzieć, że jest to poszukiwanie różnego rodzaju wartości. Tu pojawia się kolejny problem: i one są pewnego rodzaju konstruktem społecznym. Nie ma wątpliwości, że np. wartość dzieł sztuki zależy nie tyle od odczuć estetycznych, lecz od tego, czy znajdą się osoby gotowe za nie zapłacić.
Wielu impresjonistów zmarło w biedzie, mimo że ich dzieła są dziś ozdobą kolekcji i osiągają gigantyczne ceny na aukcjach. Nawet tak – zdawałoby się – obiektywne walory jak złoto, surowce lub produkty rolne zmieniają swoją wartość w ocenie uczestników rynku w zależności od oceny popytu na nie lub oceny roli, jaką mogą one odegrać w przyszłych działaniach ekonomicznych społeczeństw.
Dobrym przykładem tego zjawiska mogą być kontrowersje wokół przyszłości dolara jako waluty wymiany międzynarodowej. Pozycja dolara w świecie jest związana z oceną pozycji USA jako globalnej potęgi ekonomicznej i technologicznej, a do pewnego stopnia również kulturowej i politycznej. Im bardziej kwestionowana jest ta pozycja, im częściej pojawiają się głosy o utracie przez USA pozycji lidera w globalnej gospodarce, im liczniejsze są potknięcia i niepowodzenia na arenie politycznej i militarnej, tym większy niepokój dotyczący waluty amerykańskiej.
Konsekwencje tej utraty wiary, zarówno w globalny prymat USA jak i w dolara jako walutę światową, są trudne do ocenienia. W gruncie rzeczy trudno sobie nawet wyobrazić, jak będzie wyglądał „świat po dolarze”.
Dodatkowym problemem jest zalew informacji, z którym kłopot mają nawet profesjonaliści, a co dopiero zwykli obserwatorzy rynku. Wbrew popularnej opinii, powiększanie puli dostępnych informacji nie musi automatycznie poprawiać naszych umiejętności podejmowania decyzji lub prognozowania przyszłości.
Ważniejszym czynnikiem wydaje się rozumienie dynamiki zmian, tworzenie modelu nadchodzących zjawisk, niż gromadzenie powtarzających się lub drugorzędnych informacji. Same informacje mają również różną wiarygodność. Wiele z nich wytworzonych zostało bowiem przez innych uczestników tej samej gry i opisuje nie tylko faktyczne zachowania uczestników rynku, ale również często ma na celu wpłynięcie na ich zachowania. Weźmy znaczenie plotki; wielokrotnie to plotki wpływały w większym stopniu na zachowania rynku niż publikowane i często dobrze udokumentowane informacje.
Ludzkiej pasji przewidywania przyszłości nie towarzyszy wielka umiejętność w tym zakresie. Zawodowi futurolodzy też częściej się mylą, niż coś trafnie prorokują. Wzruszającym przykładem mogą być wizje teraźniejszości formułowane przez naszych przodków. Rysunki z końca XIX w. przedstawiają śmiałe wizje maszyn i wynalazków. Ale zabrakło wyobraźni do przewidzenia, że kobiety przestaną nosić gorsety i tiurniury, a z męskiej mody wyjdą fraki i meloniki. Wizja przyszłości jest więc projekcją tego, co tu i teraz. A przyszłość – zawsze zagadką, tyle że czasem to sobie bardziej boleśnie uświadamiamy.
Warto, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, pełnych stresujących, emocjonalnych wyzwań wymagających nieszablonowych, skutecznych rozwiązań – wyposażyć siebie oraz swój zespół, swoich współpracowników w praktyczną wiedzę z zakresu psychologii finansów, ekonomii oraz zarządzania projektami inwestycyjnymi. Co do tego wszyscy jesteśmy zgodni. Dlatego właśnie zapraszam do współpracy
Dla firm i organizacji realizuję dwudniowy warsztat kompetencyjny, w efekcie którego poznasz reguły psychologiczne oraz socjologiczne, które zdecydowanie pomagają w inwestowaniu, w działaniach ekonomicznych oraz przy podejmowaniu decyzji biznesowych i zawodowych. To wszystko, pozwoli rozwijać kompetencje potrzebne i przydatne w perswazji, argumentowaniu, prezentowaniu i przedstawianiu ofert, w sprzedaży, obsłudze klienta, negocjacjach, zarządzaniu zespołem czy budowaniu trwałych i efektywnych relacji handlowych.
Co ważne, szkolenie jest dofinansowywane 40% grantem #OECD pozwalającym zrealizować je taniej. Napisz zatem do mnie, zwrotnie odezwę się do Ciebie, porozmawiamy o szczegółach współpracy. Pozdrawiam, dobrego dnia