17:01

To psychologia rządzi ekonomią (1/2)

Według powszechnych przekonań – mogłoby się wydawać, iż człowiek, jako wysoce rozwinięta istota rozumna, potrafi wykorzystać swój mózg do podejmowania racjonalnych decyzji. Ludzka wiara we własny rozum jest niestety dosyć naiwna, gdyż nasze umysły potrafią nas (1) zaskakiwać, a w konsekwencji tego (2) potrafią nas oszukiwać.


Pewne mechanizmy psychologiczne, które mogą być porównane do algorytmu działania programu komputerowego, powodują, iż myślimy i postępujemy w określony sposób. Dzieje się tak poza udziałem naszej świadomości. Co gorsza, mimo posiadania wiedzy o występowaniu danej prawidłowości, nadal niezmiernie trudno jest ją przezwyciężyć. Doskonałym przykładem są złudzenia optyczne – nawet jeśli je znamy, nasze mózgi wciąż będą im ulegać. Takich pułapek i iluzji czyha na człowieka znacznie, znacznie więcej.

Aby zrozumieć zachowanie ludzi w kontekście ekonomii, warto z lamusa psychologii wydobyć nieco zapomnianą dziś postać George’a A. Kelly’ego, uważanego za jednego z prekursorów bardzo ważnej obecnie szkoły myślenia w psychologii, nazywanej szkołą poznawczą.

Zdaniem Kelly’ego, najważniejszym motywem i kierunkiem naszych działań jest chęć przewidywania przyszłości. Aby móc wybiec w przyszłość, człowiek opiera się na tym, co już wie, a więc poddaje analizie zdarzenia z przeszłości nadając im sens i porządek. Tak tworzymy model opisujący rzeczywistość, przez pryzmat którego analizujemy napływające nowe fakty i formułujemy dalsze oczekiwania. Jeżeli to, co się dzieje, jest przynajmniej z grubsza zgodne z naszymi przewidywaniami i wyobrażeniami, utwierdzamy się w słuszności przyjętego modelu, z czasem uznając go za wręcz oczywisty i jedyny możliwy.

Sęk w tym, że wyobrażenia na temat rzeczywistości są z natury rzeczy uproszczone. Zawsze jakieś informacje pomijamy. Nasze możliwości przetwarzania tych informacji są po prostu ograniczone.

Problem zaczyna się, gdy dzieje się coś niespodziewanego i, co więcej, nie sposób tego zignorować. Na przykład oczekujemy, że na giełdzie można zarobić, kupujemy udziały w funduszu inwestycyjnym, a tu niespodzianka: sesja po sesji notowania spadają. Stopniowo obserwujemy rzeczywistość, próbując najpierw nieznacznie modyfikować istniejący model (analitycy piszą: na giełdzie jest korekta), a gdy to nie przynosi skutku, radykalnie zmieniamy wcześniejsze założenia (bessa!). Trzeba uciekać!

Taka zmiana wyobrażenia jest jednak stopniowa, wymuszana przez rzeczywistość i emocjonalnie mało przyjemna. Najgorszy jest jednak stan, który Kelly określał mianem niedomogi poznawczej – gdy nie mamy w swoim arsenale żadnego modelu, który pozwalałby na interpretację tego, co się dzieje.

To sytuacja jak z sennego horroru – rzeczywistość wydaje się niezrozumiała, irracjonalna, nie wiadomo, w którą stronę potoczą się wydarzenia. Niezależnie, czy finał będzie pozytywny, sama niejasność sytuacji wzbudza w nas ogromny lęk. W tym sensie niepewna przyszłość jest więc gorsza niż marna, ale pewna perspektywa. Nic więc dziwnego, że upadek wielkiego banku inwestycyjnego, zagrożenie bankructwem wielkich instytucji finansowych zatrzęsły rynkiem, bo wielka fala niepewności i wywołanej nią paniki rozlała się po świecie.

Myśl Kelly’ego prowadzi do jeszcze jednej ważnej konkluzji – człowiek, pragnąc przewidywać przyszłość, zwraca się ku przeszłości i to w niej próbuje wyczytać możliwe dalsze scenariusze. Oznacza to w praktyce, że wizja przyszłości jest odzwierciedleniem naszych wyobrażeń na temat teraźniejszości i przeszłości. Tłumaczy to opisywany mechanizm powstawania i pękania baniek spekulacyjnych. Można powiedzieć więcej – ten rys naszej psychiki jest motorem tak hossy, jak i bessy.

Każdy, nawet początkujący, inwestor doskonale wie, że warto kupować aktywa przecenione, najlepiej w momencie, gdy kończy się ich przecena, a zaczyna ich wzrost, a nie warto kupować tego, co już jest drogie, możliwe, że nawet za drogie. Ta pozornie prosta zasada jest niezwykle trudna w praktycznej realizacji. Okazuje się, że większość ludzi postępuje odwrotnie: im bardziej coś drożeje, tym chętniej to kupują, i na odwrót – aktywa tanie i taniejące nie wzbudzają zainteresowania. Co leży u podłoża takich decyzji? 

Po pierwsze – z reguły trudno oszacować nam wartość takich aktywów, a ich głównym miernikiem staje się cena. Skoro coś jest drogie, to uznajemy, że jest wartościowe. 

Po drugie – jak przewidywał Kelly – przyszłość przewidujemy w oparciu o przeszłość. Jeśli cena czegoś rosła, to sądzimy, że tak będzie dalej, zapominając, że cykliczność zjawisk oznacza, iż w końcu musi dojść do odwrócenia trendu. 

Po trzecie – na nasze wybory wpływa zachowanie innych ludzi. Wokół tego, co drożeje, panuje hałas i powszechna opinia, iż warto się tym zainteresować, to co zaś tanie i bardzo zdewaluowane, wzbudza małe zainteresowanie i w mediach jakby o tym ciszej.

Obserwacja, że inni coś robią, uzasadnia wybór takiego sposobu zachowania. Psychologowie nazywają to społecznym dowodem słuszności. Jeśli inni kupują akcje na giełdzie, opcja kupna jawi nam się jako rozsądna. Gdy inni wstrzymują oddech i oczekują rynkowej apokalipsy, nawet najbardziej spokojni i zupełnie niedoświadczeni przez kryzys gracze rynkowi zaczynają się nerwowo rozglądać i szykować na najgorsze. I tu dochodzimy do kolejnego ważnego motoru rynku: oceny, jaka będzie przyszłość.

Ponieważ rzeczywistość bywa niezwykle złożona, niewielka zmiana przyjętych założeń powoduje, że można dojść do diametralnie odmiennych wniosków. Dlatego poszczególni obserwatorzy sytuacji, wychodząc z podobnych przesłanek, dochodzą do różnych diagnoz i jeszcze bardziej rozbieżnych prognoz. W kakofonii prognoz te najbardziej czarne przykuwają uwagę zalęknionych słuchaczy. Ogarnięci pesymizmem wytężają słuch w poszukiwaniu złych informacji. To lustrzane odbicie sytuacji hossy, gdy złe informacje giną w powodzi pozytywnych oczekiwań.

Jednym z najbardziej zdumiewających odkryć współczesnej psychologii ekonomicznej jest bowiem stwierdzenie, że decyzje ekonomiczne są w istocie takimi decyzjami, jakie podejmujemy w wielu prozaicznych i codziennych sprawach – pozostają pod wpływem emocji.

Proces podejmowania decyzji ekonomicznych bardziej podobny jest do procesu podejmowania decyzji o wizycie u cioci Krysi lub wyjeździe do Kołobrzegu na wakacje, niż do rozwiązywania równania matematycznego. Do cioci można nie pojechać po prostu dlatego, że się jej nie lubi. Podobnie można nie kupić akcji konkretnej spółki albo nie skorzystać z interesującej promocji w banku, bo do danego banku czy spółki kiedyś się zraziliśmy. Nawet jeśli dzieje się to na poziomie nieświadomym, naszymi decyzjami ekonomicznymi zawsze rządzą w dużym stopniu emocje – euforia lub strach, niechęć lub uwielbienie.