08:01

Współczesny świat nie potrzebuje liderów tylko specjalistów

Współczesny świat, a więc i biznes nie będzie potrzebował liderów tylko specjalistów. Śmiała teza, przyznacie, prawda? Pytanie, czy uzasadniona? Moim zdaniem – tak. W dodatku bardzo. Co więcej, wcale nie tak zaskakująca, jak mogłoby się wydawać. Ale po kolei…


Dodam jeszcze, nim rozpędzimy się z tematem, że ów esej jest – w pewnym sensie – intelektualną prowokacją. Chcę za jego pośrednictwem zmusić, zmotywować Was do myślenia. Wywołać – mam nadzieję, że wartościowe – refleksje, pobudzić do wielu innych, równie ważnych pytań i szukania sensownych odpowiedzi.

Kim jest lider? Jeśli odrzucimy te wszystkie wzniosłe tezy, stwierdzenia i lanserskie słowne określenia, których pełno, zwłaszcza u “ekspertów” i różnej maści kołczów mentalnych – to lider jawi się jako ktoś, kto przewodzi, organizuje, wyznacza kierunek i wskazuje drogę.

Często mylony jest z menedżerem, którego rola jest jednak zgoła inna. To truizm, ale warto go przypomnieć – nie każdy lider ma papiery na menedżera, a nie każdy, nawet dobry menedżer ma kompetencje lidera.

Wydaje się, że trafioną będzie tu metafora rodem ze świata filmu, czy bardziej teraz trendy świata seriali: kimś innym jest reżyser, a kimś innym szef produkcji. Podobnie, jak kimś innym jest trener piłkarskiej drużyny klubowej, a kimś innym selekcjoner kadry narodowej. Tylko pozornie, i dla laika to tożsame role i funkcje. Dla, co nieco przynajmniej zorientowanych w temacie, oczywistością będzie fakt, iż w rzeczywistości inne są ich zadania, charakterystyka oraz cele.

Wracając do liderów świata biznesu. Suma kompetencji niezbędna do tej roli zawiera w sobie cechy behawioralne, psychologiczne, intelektualne. To właśnie – rzecz jasna w pewnym uproszczeniu – odpowiedni komponent inteligencji (IQ) oraz inteligencji emocjonalnej (EQ) czynią z człowieka lidera.

Co ciekawe, są dwie szkoły genezy i rozwoju przywództwa, jedna twierdzi, że liderem trzeba się urodzić, druga jest zdania, że można się nim stać, poprzez świadomy rozwój i (samo) edukację.

Zostawiając na inną dyskusję, kwestię odpowiedzi, która z tych szkół ma rację, skupmy się na próbie odpowiedzi na inne, ważne pytanie. Po co w ogóle biznesowi (zwłaszcza współczesnemu) potrzebny jest klasycznie rozumiany lider? Czy naprawdę jest niezbędny?

Zdecydowanie łatwiej można odpowiedzieć na to pytanie, pozostając w XX wiecznym kontekście. Lider kreował, wskazywał, motywował, nakreślał kierunek rozwoju (drogi, postępowania) – a wszystko to, w zasadzie za sprawą dwóch elementów.

Pierwszym były jego cechy (charyzma, wzbudzanie zaufania, itp), drugim zaś – wiedza, informacja, dzięki którym potrafił wyczuwać potrzeby rynku, zauważał rodzące się trendy, okazje, sposobności. Po prostu, w oparciu o swój potencjał będący sumą obu elementów, dobrze „czuł biznes”, często intuicyjnie.

Dzięki temu, wiedział i potrafił. Jego wiedza brała się z tego, że umiał jej szukać w książkach, raportach, badaniach, także w rozmowach z innymi, potrafił ją uzupełniać, korygować, bo znał miejsca oraz sposoby pozyskiwania wiedzy/informacji. Trzeba wiedzieć (to informacja zwłaszcza dla bardzo młodych osób), że w XX. wiecznym kontekście owa wiedza i informacje nie były powszechnie dostępne i znane. Lider potrafił je – pozostańmy przy młodzieżowym określeniu – tropić i ogarniać.

Masy, społeczności, grupy i zespoły, którym lider przewodził ufały mu, jako komuś, kto wie, co robi, jako komuś, kto orientuje się, kto czuje i rozumie współczesny świat. Ufały, wierząc mu, że wie, czego chce i dokąd idzie. Zazwyczaj powszechnie i bezkrytycznie. Tak to działało. Często kończyło się katastrofą, rzadziej sukcesem. To sukcesy są jednak bardziej seksi, mają spektakularny wymiar – dlatego o liderach, którzy dowozili temat pisano książki, kręcono filmy, seriale, dyskutowano, a ich „złote cytaty” do dzisiaj wiszą na tysiącach memów w necie.

Tymczasem już pierwsza dekada XXI wieku przyniosła istotną zmianę – upowszechniła dostęp do informacji. Internet, social media – wszystko to sprawia, że lider stracił jeden ze swoich istotnych atrybutów – monopol na prawdę i wiedzę. Dzisiaj każdy, przy odrobinie chęci i wysiłku może odnaleźć to, co uprawdopodabnia sukces w biznesie, a więc informację oraz dane.

Upadają też kolejne atrybucje lidera. Lider motywował. Dzisiaj, do efektywnego motywowania lider nie jest potrzebny. Co więcej, może nawet w tym przeszkadzać. Swoimi ludzkimi wadami. Subiektywizmem, sympatiami i antypatiami. Nieobiektywną, w zderzeniu z faktami, do których może każdy dotrzeć, oceną stanu spraw, Bo dzisiaj źrodłem i transcendentalnym paliwem motywacji są właśnie fakty, nie deklaracje, czy subiektywne opinie.

Nadto, dzięki mechanizmom globalnej wioski i powszechnego dostępu do wiadomości/wiedzy wszyscy już wiemy, że wystarczająco wiele razy, w historii, w przeszłości, ale i obecnie, liderzy zawiedli i zawodzą nas swoimi obietnicami, deklaracjami. To brutalna i bolesna dla liderów prawda, ale dzisiaj nikt już im przesadnie nie ufa.

Ileż to razy, za sprawą zapewnień liderów coś miało być, a się nie stało, prawda? Kiedyś, o tych pustych deklaracjach i błędnych diagnozach wiedzieli tylko Ci, których sprawa dotyczyła. Dzisiaj, o takiej sytuacji, natychmiast, chociażby za sprawą social mediów – dowiaduje się cały świat. Król, a w zasadzie lider jest nagi. Dosłownie i w przenośni.

Wszystko o czym piszę, potwierdzają najnowsze badania, jak chociażby te, niedawno opublikowane w raporcie: Journal of Experimental Psychology: Human Perception and Performance. Jednoznacznie wynika z nich, że światowi liderzy są grupą, która utraciła najwięcej zaufania, w porównaniu z innymi społecznymi funkcjami i rolami (liderzy polityki minus 62%, liderzy świata finansów minus 48%, liderzy świata biznesu minus 36%, liderzy świata sportu minus 34%, liderzy kapłani blisko 30%) Nic lepiej, jak te liczby nie obrazuje upadku świata liderów, ich dominacji i niezastąpienia.

W tych samych badaniach, blisko 4k przedsiębiorców (prowadzących interesy w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Japonii oraz Australii) zapytanych: kogo – ich zdaniem – potrzebuje współczesna organizacja (firma) aby realnie myśleć o sukcesie, odpowiedziało: specjalistów, fachowców. (Aż 67% wskazań dotyczyło specjalistów) Powtórzę: s p e c j a l i s t ó w!

Na drugim miejscu znaleźli się menedżerowie 38%, a liderzy pojawili się dopiero na miejscu… czwartym (19%). Wyprzedzili ich – uwaga – adepci, kandydaci, zwani w tych badaniach aplikantami. Ciekawe, prawda? Ludzie biznesu prorokują, że współczesny świat nie będzie potrzebował liderów. Bardziej od nich (już!) potrzebuje wartościowych kandydatów na fachowców i specjalistów.

Tak, współczesny świat, coraz mocniej i coraz bardziej jednoznacznie stawia na specjalistów, fachowców w swoich dziedzinach. Rzecz jasna dziedzinach i branżach przydatnych oraz potrzebnych współczesnemu biznesowi. A jacy są potrzebni, jacy będą – to już temat na inny esej. Sporo na ten temat znajdziecie choćby u Natalii Hatalskiej w jej książce: Wiek paradoksów. Czy technologia nas ocali?

Ów trend potwierdzają także inne badania. Raport z ich wyników opublikowano w ubiegłorocznym Psychology of Leaders and Leadership Journal. Współbrzmią z tym raportem tezy stawiane przez Daniela Coyla w jego książce The Culture Code: The Secrets of Highly Successful Groups.

Zadano w tych badaniach pytania analitykom i audytorom z blisko 800. światowych korporacji – sprowadzające się do tego: co będzie największym, najbardziej wartościowym aktywem firm w najbliższej dekadzie (2020-2030)?

Blisko 82% wskazań dotyczyło specjalistów/fachowców. Zaledwie 11% odpowiedzi wymieniało na pierwszym miejscu liderów. Daje do myślenia, prawda?

Dlaczego tak jest?

Co sprawia, że klasyczny lider firmy, organizacji, tak charakterystyczny jeszcze dla krajobrazu biznesu w XX wieku, obecnie powoli ale nieubłaganie odchodzi do lamusa? Składa się na to wiele czynników, w mojej ocenie pięć jest kluczowych:
  • automatyzacja procesów i nasycanie metod zarządzania sztuczną inteligencją. To już nie (tylko) człowiek koordynuje, zarządza, nadzoruje ale system. I dzieje się tak coraz powszechniej, coraz częściej.
  • lider, a więc człowiek z całym bogactwem swojej osobowości, emocjonalności – staje się najsłabszym ogniwem procesu zarządzania. Szukając optymalizacji zdajemy sobie z tego coraz powszechniej sprawę, dlatego wszędzie gdzie to jest możliwe, eliminujemy człowieka, a więc lidera, zastępując go bardziej niezawodnymi rozwiązaniami – patrz pkt.1
  • w cenie zaczyna być wiedza fachowa. Głęboka, prawdziwie merytoryczna (specjalizacja) Klasycznie uformowany lider, ze swoją charyzmą i zespołem cech nie ma jednak tzw. “głębokości” merytorycznej. Dlatego zaczyna być zbędny, a większość jego ról, zadań i funkcji może przejąć sztuczna inteligencja lub – zespół, procesy partycypacyjne. Stąd m.in. bierze się efektywność modelu turkusowego.
  • coraz bardziej powszechny dostęp do informacji, także tych “twardych”, merytorycznych. Klasyczny lider traci więc swój monopol, będący jedną z jego kluczowych atrybucji, na wiedzę oraz informację. Każdy może uzyskać potrzebne dane, lider nie jest już, jak miało to miejsce jeszcze na początku XXI wieku, jedynym strażnikiem, posiadaczem i dawcą tej wiedzy.
  • upadek autorytetów, będący pauperyzacją pojęcia #zaufanie. Przestajemy ufać – bo dotychczasowi liderzy, świata biznesu, polityki, sportu, kultury, religii – utracili walor nieomylności, tracąc więc także naszą uważność i zaufanie. Stają się niewiarygodni, a więc w swojej roli: niepotrzebni! Wręcz (dla końcowego efektu/sukcesu) są niebezpieczni.
Oczywiście to nie jest tak, że zmiana, opisany proces dzieje się z dnia, na dzień. To kwestia co najmniej kilku lat, ale – co ważne – wcale nie dekad. Rzecz jasna liderzy będą wciąż potrzebni, w wielu branżach i dziedzinach wręcz niezbędni, ale nie staną się już tak powszechnym zjawiskiem jak chociażby jeszcze dekadę temu.

Bez zbędnej przesady można zauważyć, że więcej dobrnęliśmu do sytuacji, w której jest więcej liderów niż organizacji, firm oraz zespołów. Każdy chce być liderem, a co gorsza, wielu – robiąc na tym świetny biznes – wmawia nam, że warto inwestować w stanie się, zostanie liderem. Niestety, spora część taką bajkę kupuje, wydając fortunę i tracąc czas na coś, co zaprowadzi ich w ślepą uliczkę niespełnienia. Nie tylko zawodowego.

Tymczasem, nadciąga świat, w którym idee, pomysły, wizje – opracowane w oparciu o potężne statystyki i dane – wykreuje dla nas sztuczna inteligencja. To ona stanie liderem drugiej połowy XXI wieku. Ona będzie wyznaczać trendy, wyszukiwać szanse, przewodzić, motywować, delegować zadania, rozliczać, kreować i tworzyć nowe produkty, usługi, nową, konkurencyjną jakość. Nowa rzeczywistość, to właśnie ona odnajdzie lub wykreuje nowe potrzeby. Do tego, aby te nowe lądy efektywnie zagospodarowywać niezbędni będą specjaliści, fachowcy w wielu dziedzinach, zwłaszcza tacy, których kompetencje mają niewiele wspólnego z cechami liderów, w klasycznym tego słowa znaczeniu.